piątek, 20 grudnia 2013

Glossybox - Christmas edition

Nadeszła długo wyczekiwana paczka z Glossybox. Długo wyczekiwana, ponieważ wysyłka  w tym miesiącu była naprawdę późno. Moje pudełeczko przyszło dopiero wczoraj. Wiem, że wielu osobom się to nie spodobało. Nie ma się co dziwić. Zbliżają się święta, ludzie wyjeżdżają często do swych rodzin, a tu trzeba jeszcze czekać na przesyłkę. Mnie aż tak bardzo na czasie nie zależało, jeżeli chodzi o edycję świąteczną, chociaż byłam jej bardzo ciekawa. Martwi mnie natomiast to, że nie doszło do mnie jeszcze pudełeczko z serii Gwiazdkowy prezent, które zamówiłam dla mojej mamy. No cóż, napisałam do Glossybox i mam nadzieję, że wezmą sobie moją prośbę do serca.



To już moje szóste pudełko, dlatego zmieniłam status na vip'owski, to znaczy, że oprócz standardowych pięciu produktów, ja otrzymałam jeszcze dwa prezenty.

Grudniowe Glossybox zatytułowane zostało Magia świąt. I faktycznie mamy tutaj dużo "złota", które mnie osobiście się ze świętami bardzo kojarzy. Samo pudełko jest pięknie wykonane - czerwone, z bardzo prostą, aczkolwiek oryginalną grafiką. Z pozoru sprawia wrażenie wręcz "napakowanego" produktami i aż oczy mi zabłyszczały, jak zauważyłam, że pudełko ledwo się zamyka. Zważywszy na fakt, że listopadowe pudełeczko było tak "wydajne" (aż cztery pełne produkty), względem wersji niejako świątecznej miałam bardzo duże oczekiwania.





Tym razem zamiast najpierw obejrzeć produkty, sięgnęłam w pierwszej kolejności po kartę informacyjną. Na pierwszy rzut oka zawartość mi się bardzo spodobała. Pojawiły się produkty nieco bardziej ekskluzywne i eleganckie. Pomyślałam więc, że Glossybox troszkę sobie wzięło uwagi klientek do serca. Potem jednak zauważyłam, że jest tylko siedem kosmetyków (w listopadowej edycji było ich sześć), w tym dwa produkty vip'owskie, tak więc "zwykły" użytkownik tym razem nie dostał żadnego prezentu od Glossybox, co zdarza się pierwszy raz, odkąd zamawiam pudełka. Ponadto w wersji podstawowej są tylko dwa produkty pełne. Mówię tylko dwa, gdyż przypominam, że jest to edycja świąteczna, więc szczerze mówiąc myślałam, że Glossybox zrobi nam niespodziankę, i w grudniowym pudełku będzie ich co najmniej tyle, ile w listopadowym. Pod tym względem Glossybox mnie mega rozczarowało. Nie podoba mi się też to, że na karcie informacyjnej znalazłam bardzo mało informacji o produktach. Chyba się Glossybox troszkę rozleniwiło.




Przejdźmy jednak do zawartości, czyli to, za co ja mogę Glossybox pochwalić:

1. Nails Inc. - lakier do paznokci w kolorze Victoria. Ten lakier pojawił się w edycji lipcowej, czyli mojej pierwszej. Wówczas produkt ten mnie oczarował. Bardzo się więc ucieszyłam, że tym razem pojawił się w pełnej wersji. Od razu mogę Wam powiedzieć, że jest to produkt niesamowicie trwały, a kolor jest przepiękny, choć trudny do opisania (taki jakby burgund??), i będzie idealnie prezentował się do strojów wieczorowych czy to w święta, czy też na sylwestra. Jego cena jest bardzo wysoka (55 zł/10 ml). Tym bardziej się cieszę, że jest to kosmetyk pełnowymiarowy :)



2. Nuxe Huile Prodigieuse® Or ze złotymi drobinkami - ekskluzywny suchy olejek. Świetnie, że ten właśnie produkt się pojawił. Dużo się teraz słyszy o zbawiennych właściwościach tego typu kosmetyków, które mają dodatkowo uniwersalne zastosowanie. Można je stosować zarówno na ciało, jak i na twarz oraz włosy. Jako, że miałam dzisiaj w pracy spotkania wigilijne i jasełka, pomyślałam, że przyda mi się trochę "świątecznego blasku". Zaaplikowałam olejek na szczyty kości policzkowych, zamiast rozświetlacza. Efekt był dobry, z tym, że troszeczkę źle go nałożyłam. Zamiast go rozcierać, powinnam go po prostu wklepać opuszkami palców. Dodałam go również w okolicach obojczyków i zagłębienia szyi. I tutaj efekt był naprawdę przepiękny. Dzięki drobinkom, które odbijają światło, skóra nabrała cudownego blasku. Jest to produkt bardzo wydajny, gdyż wystarczy tylko kilka kropelek, aby uzyskać mega efekty. Pełny produkt kosztuje 99 zł/50 ml. Otrzymałam od Glossybox 10 ml tego kosmetyku, w opakowaniu, które przypomina lakier do paznokci, i uważam, że wystarczy mi na całkiem sporo aplikacji.



W pudełku znalazła się również próbka tego preparatu w wersji bez drobinek. Producent podaje informację, że jest to produkt w 97,8% pochodzenia naturalnego, zawiera 30% skoncentrowanych szlachetnych olejków roślinnych, witaminę E i przede wszystkim nie zawiera parabenów. No i pachnie naprawdę pięknie, jak ekskluzywne perfumy. Myślę, że tę próbkę zostawię sobie do wypróbowania na twarz.



3. Yves Rocher - żel pod prysznic i do kąpieli złota wanilia. Też już przetestowałam. Całkiem spora próbka, jak na żel pod prysznic (50 ml). Wystarczy więc na kilka pożądnych aplikacji. Póki co, używałam go jako żelu, ale spróbuję też go dodać do kąpieli.

Produkt ten ma bardzo miłą konsystencję, nie za gęstą i nie za rzadką, pięknie pachnie, ale mam wrażenie, że trochę słabo się pieni. Mimo to skóra jest po nim naprawdę miękka i ma taką delikatną złotą poświatę. Naprawdę dobry kosmetyk. Gdy zobaczyłam jego cenę (16,90 zł/400 ml), to stwierdziłam, że koniecznie będę musiała go kupić, jak skończą mi się żele, których teraz używam.



4. Siquens - krem do cery tłustej. Tutaj wiele osób miało zastrzeżenia. No bo faktycznie - po co osobie, która posiada cerę suchą, krem do cery tłustej?? Drogie Glossybox, dajecie ciała!! Po co wypełniamy Profil piękności, skoro i tak nie bierzecie go pod uwagę?? No chyba, że ma on zupełnie inne przeznaczenie...

Na szczęście, mnie się znowu udało, gdyż dla mojej cery mieszanej ten krem się sprawdza - fajna konsystencja, która się szybko wchłania, nie pozostawia tłustego filmu i świetnie nadaję się pod makijaż. Oprócz działania kojącego i matującego, ma za zadanie likwidować pierwsze zmarszczki. Jest to kolejny produkt pełnowymiarowy (cena ok. 52 zł/50 ml). Kosmetyki z tej firmy gdzieś tam się przewijają na YouTube, więc myślę, że są godne uwagi.





5. Orofluido Beauty Elixir - produkt do włosów, który stanowi połączenie naturalnych olejków: arganowego, cyperusowego, lnianego oraz zmysłowy aromat bursztynu i wanilii. Ma konsystencję olejową, co mnie bardzo przypadło do gustu, gdyż skończył mi się olejek z firmy Syoss. Wczoraj wieczorem nałożyłam dosłownie parę kropel na mokre włosy i dzisiaj obudziłam się z tak niesamowicie błyszczącymi i miękkimi włosami, że aż mi dech zaparło w piersiach. W dodatku pachnie tak słodko i świątecznie, jak ciasteczka kruche :) W buteleczce z Glossybox znajduje się tylko 5 ml tego magicznego eliksiru, ale jest wydajny. Pełny produkt kosztuje 49,90 zł/25 ml.




6. Orientana - maska pod oczy z naturalnego jedwabiu. Są to płatki w kształcie litery C. Mają one za zadanie nawilżyć, zlikwidować cienie pod oczami i wygładzić zmarszczki. Z tego produktu także ogromnie się cieszę, bo jeszcze nigdy nie stosowałam płatków pod oczy. Na razie ograniczałam się jedynie do kremów i serum. Fajnie będzie spróbować czegoś nowego. Póki co, nic więcej Wam na temat tego produktu nie powiem, ponieważ zostawiam go sobie na poranek po sylwestrze :) Cena tego cudeńka to 10 zł i jest to produkt vip'owski.




7. See By Chloe - mała próbka perfum, która ma uosabiać ducha młodej kobiety. No nie wiem... Moim zdaniem, ten zapach jest taki bardzo elegancki i bardziej pasuje do kobiety dojrzałej, z klasą. Nie moja bajka :) Dużo bardziej odpowiadał mi zapach z poprzedniej edycji. I szczerze mówiąc, liczyłam, że może tym razem będzie perfum jako produkt pełnowymiarowy, bo wiem, że takie edycje się zdarzały. No cóż...



Oprócz tych siedmiu kosmetyków w pudełku znalazłam jeszcze parę zniżek: Bath&Body Works, Yves Rocher, Zalando i kartkę świąteczną z Glossybox.






Ogólne wrażenie, jeżeli chodzi o same produkty jest pozytywne. Czuję tylko mały niedosyt ze względu na tak obszerną edycję listopadową.



Chciałabym też odnieść się do paru kwestii. Koleżanka (pozdrawiam :)) napisała mi, że przeczytała wiele negatywnych opinii na temat grudniowego Glossybox. Zawsze wyrabiam sobie swoją opinię, ale wczoraj z ciekawości weszłam i przeczytałam. I tak, jak czytałam, nasunęło mi się parę refleksji. Moje drogie Glossies, zapominacie o całej idei Glossybox. Jest to marka stworzona, abyście mogły w zaciszu swojego domu testować ekskluzywne kosmetyki. Czego Wy się, kochane, spodziewacie za 49 zł?? Przeliczcie sobie samą wartość pełnowymiarowych produktów. Mamy tu krem za 52 zł, lakier za 55 zł oraz maskę za 10 zł. Za 49 zł nie kupicie tyle dobrych kosmetyków. Ja jestem troszkę tylko zawiedziona ze względu na poprzednią edycję, którą tak mega większość z Was chwaliła. No i późna wysyłka. Ale nie popadajmy w paranoję - Glossybox to są tylko PRÓBKI. A jak Wam idea nie odpowiada, to po prostu zrezygnujcie z subskrypcji i już ;) Mniej agresji, więcej tolerancji :*

Pozdrawiam Was serdecznie i powodzenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz