Nasz tydzień bez słodyczy dobiegł końca :) Jeżeli o mnie chodzi, to twardo się trzymałam. Najgorsze były dwa pierwsze dni. Wtedy jedyne o czym myślałam to cukierki, batoniki i inne delicje. Jak na złość mój chłopak dosłownie wpieprzał wszystkie słodkości i kusił mnie nimi niemiłosiernie ;)
Jednak z każdym dniem przychodziło mi to łatwiej. Zwyczajnie przestałam o tym myśleć. Ciężko było jeszcze tylko wówczas, gdy ktoś mnie czymś częstował w pracy, ale zdecydowanie i asertywnie udawało mi się odmówić.
Przyznaję również, że jeden raz "zgrzeszyłam", ale było to z czystej grzeczności (taa, wymówka... wcale nie ;P). Zorganizowałam małą "nasiadówę" u mnie w mieszkaniu i, że tak powiem, nowa koleżanka z pracy, przyniosła świeżo upieczone muffiny. No i wiecie, tak głupio byłoby odmówić. Ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że zjadłam tylko połowę ;)
Niektórzy z Was pewnie się zastanawiają, po co mi to. No cóż, lubię takie akcje. A poza tym, w tym tygodniu czułam się leciutka jak piórko :) No i naprawdę wysoko podskoczyły mi statystyki na The Eatery :D Prawie 90% FIT :P
Myślę, że nie będzie to dla mnie jednorazowa akcja. Może spróbuję wydłużyć czas?? W każdym bądź razie nie zamierzam tego robić permanentnie ;P Trochę przyjemności się w życiu należy :)
A jak Wam poszło?? Czekam na relacje :)
Powodzenia ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz